Kilka słów prawdy...

...o literaturze fantastycznej. Tej dobrej w każdym razie. Słowa nie są moje, są Kurta Vonneguta. I brzmią tak:

"Wiele lat temu pracowałem w Schenectady dla firmy General Electric, gdzie ze wszystkich stron otaczały mnie maszyny oraz projekty nowych urządzeń, dlatego napisałem powieść o maszynach i ludziach, w której, jak to bywa, często wygrywały maszyny. (Nazywała się “Pianola” i niedawno znów została wydana w twardej oprawie oraz wersji kieszonkowej). Z recenzji zaś dowiedziałem się, że jestem pisarzem science fiction.

Nic o tym nie wiedziałem. Uważałem, że piszę powieść o życiu, o rzeczach, które musiałem widzieć i słyszeć w Schenectady, bardzo realnym mieście, które wbrew sobie trafiło do rynsztoka literatury."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz